niedziela, 7 września 2014

Szabloon :)

Cześć i czołem :)
Wiem, że w poprzedniej notce napisałam że zawieszam bloga ale postanowiłam zmienić wygląd. Szablon pochodzi z S1K. Bardzo mi się podoba, ale niestety Majkel zakończyła działalność. Cóż, szkoda..
Wracam do Was już w październiku.
Pozdrawiam.
Half A Heart xx

czwartek, 4 września 2014

:(

Na początku chciałabym Was przeprosić za moją dłuższą nie obecność na blogu. Po prostu nie mam w ogóle czasu. Wychodzę z domu o 7:30, a wracam o 15:15 a w środy o 17:10. Potem muszę się uczyć, ponieważ moi nauczyciele strasznie dużo wymagają. 
Przez ostatni tydzień dość sporo myślałam co zrobić z tym blogiem. Jest mi trudno o tym pisać, ale jestem zmuszona Zawiesić bloga !  
Wiem, że pewnie zawiodłam czytelników i wiem też że dużo ludzi pisze blogi i jednocześnie potrafi zakuwać, ale ja tak nie potrafię. Jeszcze w poniedziałek czeka mnie sprawdzian z Matematyki, a w następny czwartek z Chemii i naprawdę muszę sporo się uczyć. 
Na pewno jeszcze tu wrócę. Nie potrafiłabym rozstać się z tym blogiem. Kocham go pisać. To jest takie moje dziecko. Myślę, że tak za około miesiąc, jak się wszystko ustatkuję to wrócę. 
A i życzę Wam samych sukcesów w tym roku szkolnym ! 
Pozdrawiam
Half A Heart xx 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 11.


Ryan's POV 

- Kto cię tak urządził, stary ? - jeszcze nie zdążyłem przekroczyć progu domu, a już zostałem przywitany śmiechem moich przyjaciół. Mi nie było aż tak do śmiechu. Gdyby to tylko było możliwe zabiłbym ich wzrokiem. Jakimś cudem doczołgałem się do salonu, bez upadku i rzuciłem się na kanapę. Z mojego nosa wciąż leciała krew. Chłopaki przyszli do salony, siadając na sofie obok mnie. - To odpowiesz na pytanie ? - Nick nie dawał za wygraną. Spojrzałem na niego zirytowanym wzrokiem i westchnąłem cicho.
- Jake Brown.
- Co ? Nie wierzę. Ten Jake Brown ? - ich miny były bezcenne. Szkoda, że nie miałem aparatu. W przyszłości miałbym z czego się śmiać.
- A znasz jakiegoś innego ? -  rzuciłem od niechcenia, po czym przetarłem dłonią czerwoną ciecz, która nadal spływała z mojego nosa. - Jonathan, przynieś mi apteczkę i coś na ból głowy - rozkazałem chłopakowi. Ten szybko poderwał się z miejsca i pędem ruszył w kierunku łazienki. Ależ on się mnie boi. I bardzo dobrze. Niech wie gdzie jego miejsce. Nick nie jest, aż tak bardzo bojący. Może dlatego, że Hay jest z nami dopiero 4 miesiące, a z mulatem działam już dobre 4 lata.
- Gdzie widziałeś Brown'a ? - spytał nagle Mellark.
- Byłem u niego w domu - oznajmiłem.
- Ale po co ? - do salony powrócił niebieskooki z apteczką i aspiryną. Tabletkę połknąłem bez wody, a apteczkę położyłem sobie na kolanach, otwierając ją i wyjmując z niej waciki.
- Byłem u Angel, jego siostry - wytarłem nos jednym z wacików, a na drugi polałem wodę utlenioną. Syknąłem, gdy wacik doznał kontaktu z moją skórą.
- To ta laska z klubu ? Stary, dobra sztuka. - Nick uśmiechnął się głupawo. Chwila. Czy on właśnie nazwał Angel "sztuką" ? Nim się obejrzałem już leżeliśmy z brązowookim na podłodze. Oczywiście ja siedziałem na nim okrakiem, a on był przerażony.
- Ryan, zostaw go w spokoju - równie wystraszony Jonathan, próbował mnie z niego ściągnąć, ale ja nie reagowałem.
- Jeszcze raz tak ją nazwiesz, a zabiję cię - syknąłem schodząc z niego. Poprawiłem swoje spodnie, po czym udałem się do łazienki przemyć twarz, ponieważ przez tego kutasa nie mogłem tego zrobić. Nie ma prawa tak nazywać mojej dziewczyny. Mimo tego, że nią nie jest. Kurwa. To jest takie skomplikowane. Kiedy znalazłem się przy drzwiach od pomieszczenia, pchnąłem je z całą swoją siłą, przez co omal nie wyleciały z zawiasów. Podszedłem do umywalki, odkręciłem kurek z zimną wodą i obmyłem sobie twarz. Moje mięśnie zaczęły się powoli rozluźniać, a oddech zaczyna się powoli normować. Wytarłem twarz bawełnianym ręcznikiem. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i omal co nie umarłem na zawał. Pod lewym okiem widniało dość pokaźne limo. Zadrapania na policzku i rozcięta dolna warga. Zajebiście, jak ja się teraz pokarze na mieście ? Chyba tylko worek pomoże.

***

Leżę na łóżku już dobre trzy godziny. Głowa boli mnie jeszcze bardziej i czuję, że coś jest nie tak. Czuję w sercu jakieś dziwne ukłucie. Tak jakby panika i strach. Tylko przed czym ? Jakiś głosik w mojej głowie podpowiadał mi Zadzwoń do Angel. I właśnie postanowiłem go posłuchać. Pośpiesznie zerwałem się z łóżka, co nie było dobrym pomysłem, ponieważ pulsujący ból znów dał swe znaki. Zignorowałem go. Podszedłem do biurka i chwyciłem telefon do ręki. Wybrałem jej numer i przyłożyłem telefon do ucha. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Czwarty. Poczta głowowa. Kurwa. Próbowałem jeszcze z pięć razy i nic. Zły i zdenerwowany rzuciłem telefonem o ścianę, przez co rozpadł się na kawałki.

Angel's POV 

- C..co ? - to jedyne co w tej chwili mogłam wykrztusić. Była w kompletnym szoku. Ryan w gangu ? Przecież to nie możliwe. Jak byliśmy na randce. jeśli można by
to tak nazwać, mówił mi że pochodzi z Londynu, a później przeprowadził się tu. Czyżby kłamał ? Albo może Jake nie mówi prawdy ?
- Jest w gangu, Angel.
- Nie..e to nie możliwe - nie mogłam złapać oddechu. Czułam się tak, jakby, ktoś wyrwał mi serce z klatki piersiowej, a tym kimś jest właśnie mój brat. Moje oczy stawały się co raz bardziej mokre, aż w końcu po moich polikach zaczęły spływać gorzkie łzy. Po raz kolejny. Czułam jak brakuje mi gruntu pod nogami i gdyby nie szafka, doznałabym bliskiego kontaktu z podłogą.
- Nie miałem ci tego nigdy powiedzieć, ale czuje że musisz wiedzieć. Ja.. - przerwał i zbliżył się do mnie o krok. - Ja.. Też byłem w tym gangu - dokończył.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz w tym momencie ! - krzyknęłam na niego wybuchając jeszcze głośniejszym płaczem. Ja chyba śnie.
- Nie, Angel, nie żartuję.
- Dlaczego ?
- Kiedy tu przyjechałem, nie mogłem znaleść roboty. Pewnego dnia w klubie poznałem Nick'a, jednego z nich i to właśnie on zaproponował mi tę pracę, ale po jakimś czasie odszedłem i nie wiem czemu się nie zemścili. Nie chciałem ci mówić, nawet Alex tego nie wie. Tak bardzo przepraszam - skończył swoją opowieść. Nie, to za dużo jak na jeden dzień. Wyminęłam go ruszając w stronę swojego pokoju. Najpierw Alex próbowała popełnić samobójstwo i do tego jest w ciąży. Potem śmierć rodziców i ten cały gang. Wparowałam do sypialni. Pobiegłam do garderoby spakować się. Nie ma opcji, że zostanę tu. Muszę wyjechać choć na kilka dni. Ochłonąć i przemyśleć to wszytko.
- Angel.. - usłyszałam głos za moimi plecami przez co upuściłam wieszak. Ryan.

******************************************************************
Na sam początek chciałabym Was przeprosić za to, że nie dodałam rozdziału w zeszłym tygodniu, ale miałam chwilowy brak pomysłów :D 
Postaram się kolejny dodać jakoś w tym tygodniu. 
A co do poprzedniej notki zostawię ją bez komentarza.... 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 10.

- Angel, proszę otwórz te drzwi - naciągnęłam mocniej kołdrę na siebie, kiedy pukanie Jake'a zmieniło się w walenie i krzyk. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Chciałam być sama. Zamknięta w czterech ścianach z swoimi myślami. Nie chciałam słuchać słów typu ''Wszystko będzie dobrze.'' Nic nie będzie dobrze. On nie był tak związany z rodzicami jak ja. Miał swój świat. Zaraz po osiemnastych urodzinach wyprowadził się tu. Do Los Angeles. Miał z nimi kontakt ale nie widywali się. Ja za to przebywałam z nimi cały czas. Byłam ich ukochaną córeczką. Mogłam porozmawiać z nimi na każdy temat. Zawsze mnie wspierali. Mogła na nich liczyć. Zawsze. - Jak nie chcesz rozmawiać, to chociaż odezwij się i daj znak, że żyjesz - krzyknął zrezygnowany. To w sumie nie jest taki zły pomysł. Odebranie sobie życia. Wreszcie będę mogła być z nimi już na zawszę.
- Żyję - odpowiedział na tyle głośno, na ile było mnie stać. - Jeszcze.. - wyszeptałam.

Ryan's POV

Stoję pod jej domem. Wydzwaniam już chyba pół godziny. Cały czas włącza się poczta głosowa. Mam dziwne przeczucie, że coś się stało. Czuje to tak w środku. To jest chyba serce.. Przestań, Ryan ! Ty nie masz serca. Wkurzony wyszedłem z samochodu. Podszedłem do okna z balkonem, które jak zgaduję należy do Angel. Powoli ale zwinnie wspiełem się do góry. na całe szczęście miała otwarte drzwi. Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem ją. Leżała zwinięta w kłębek na łóżku. Dało się usłyszeć jej cichy szloch. Ten widok sprawił, że po moim ciele przeszło miliony dreszczy. Serce zaczęło dziwnie boleć.. Stop ! Podszedłem cicho do jej łóżka i usiadłem na nim, które pod wpływem mojego ciężaru zaskrzypiało. Dziewczyna podskoczyła, podnosząc się do pozycji stojącej. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem ale i też z przerażeniem.
- Co ty tu robisz ? - zapytała gdy już unormowała swój oddech.
- Przyszedłem zobaczyć co się stało. Nie odbierałaś telefonów - wstałem, okrążyłem łóżku, podchodząc do niej. Ująłem  jej delikatną twarz w swoje dłonie, kciukami wycierając policzki, po których spływały łzy. - Dlaczego płakałaś ? - Angel jedynie westchnęła. W jej oczach ponownie zaczęła spływać słona ciecz. Zdjęła moje ręce z twarzy i usiadła na łóżku.
- Moi rodzice, oni... Nie żyją - wyszeptała wybuchając płaczem. Przykucnąłem przed nią, kładąc dłonie na jej chudziutkie kolana. Chwyciłem jej podbródek zmuszając ją, żeby spojrzała w moje oczy. Niechętnie podniosła głowę. W jej tęczówkach z łatwością można było dostrzec ból i smutek. Uśmiechnąłem się, nie za bardzo wiedząc co należy zrobić w tej sytuacji. Postanowiłem, że po prostu ją przytulę. Wstałem, zajmując miejsce obok niej. Oplotłem swoje ramiona wokół jej talii, sadzając sobie na kolanach. Schowałem twarz w jej włosach, kołysząc nami raz w prawo, raz w lewo.
- Wszystko będzie dobrze.
- Nie. Nic nie będzie dobrze - wyszarpała się z mojego uścisku, wstając z moich kolan rozpoczynając swoją wędrówkę po pokoju. - Nie ma już ich, rozumiesz ?! To byli moi najlepsi przyjaciele. Jedyna rodzina, którą mam. Co prawda mam jeszcze Jake i Alex ale to nie to samo. To oni znali wszystkie moje sekrety, To oni pomagali mi w trudnych chwilach, kiedy byłam wyśmiewana w szkole. A teraz ty mi mówisz, że wszystko będzie dobrze ?! - wykrzyczała. - Moja najlepsza przyjaciółka leży w szpitalu po próbie samobójczej i do tego po gwałcie, a rodzice nie żyją ! A może teraz Jake wpadnie po samochód, albo utopi się pod prysznicem, co ? - przystanęła, upadając na podłogę. Teraz to kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić. Szybko podniosłem się, upadając przed nią na kolana. Przyciągnąłem ją mocno do siebie.
- Przepraszam, skarbie. Tak bardzo przepraszam - wyszeptałem wprost do jej ucha.

Angel's POV

Siedzimy w ciszy na tej podłodze już dobre 30 minut. Ryan ani na chwilę nie wypuścił mnie ze swoich objęć. Uspokoiłam się już na tyle, że mogę oddychać. Jeszcze kilka chwil temu udawało mi się to z wielkim trudem. Czuję się jak wrak człowieka. Boli również to, że ja jestem tu, a rodzice w Londynie. Muszę tam lecieć. Przecież muszę się z nimi pożegnać. A co jeśli jest już za późno..
- Angel, proszę cię otwórz te drzwi martwię się o ciebie - moje rozmyślenia i błogi spokój przerwał Jake. Szybko zarwałam się z podłogi zerkając to na zielonookiego to na drzwi. On również wstał. Spojrzał się na mnie z jedną brwią uniesioną ku górze.
- Musisz stąd jak najszybciej iść, Tylko jak ? Chwila jak ty się tu dostałeś ? Przecież drzwi są zamknięte ? - wyszeptałam, że brat nie usłyszał, że z kimś rozmawiam. Lokaty zaśmiał się, drapiąc się po karku.
- Następnym razem zamykaj balkon, kochanie - uśmiechnął się cwańsko.
- Proszę cię. Wyjdź przez to ok...
- Cholera, Angel liczę do trzech. Jeśli mi nie otworzysz, wyważę drzwi - przerwał mi Jake. Spojrzałam spanikowana na chłopaka. - 1.. - Ryan do jasnej cholery, wyłaś przez okno. - 2.. - Proszę. - 3.. - o nie. Usłyszałam tylko huk. Zerknęłam na drzwi,w których stał mój brat, który aż kipiał ze złości. No to ciekawie się zapowiada.
- Co on tu robi - wysyczał powoli zbliżając się do Ryan'a. Przez twarz Chuck'a przez moment przebiegła panika. Ja też bym się go bała. Zanim się obejrzałam mój brat przyparł lokowatego do ściany. - Ile razy mam ci powtarzać, że masz trzymać się od niej z daleka ! - pisnęłam kiedy dłoń chłopaka doznała bliskiego kontaktu z twarzą zielonookiego.
- Jake ! Zostaw go w spokoju ! - próbowałam go odciągnąć ale na próżno. Blondyn kopnął kolanem w jego brzuch, przez co upadł na ziemię. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a przysięgam; zabiję cię - schylił się i krzyknął mu prosto w twarz. Szarpnął za jego koszulę wyprowadzając go z pokoju. Pobiegłam za nimi. Kiedy już znaleźliśmy się na dole niebieskooki wyrzucił go z domu. - I żebym cię tu więcej nie widział - zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Zrobił trzy głębokie wdechy i wydechy po czym odwrócił się w moją stronę. W jego oczach widziałam złość jak i smutek.
- Chcę wrócić do domu - szepnęłam ocierając łzy, które i tak zaczęły spływać na nowo.
- Co ?! Nie możesz wrócić. Od dziś będziesz mieszkać ze mną - ominął mnie idąc w stronę kuchni. Udałam się za nim. Przysiadłam na blacie przyglądając się jak Jake zaparza sobie kawę. - A i więcej go nie spodkasz - odwrócił się w moją stronę z kamiennym wyrazem twarzy. Co ?
- Dlaczego ?
- Nie znasz go. Nie wiesz jakim jest człowiekiem - odpowiedział.
- No to proszę oświeć mnie ! - krzyknęłam zeskakując z blatu. On tylko westchnął, spuszczając głowę w dół.
- Jest szefem najgroźniejszego gangu w LA, Angel - wyszeptał.

*******************************************************************
Tak jak mówiłam rozdział pojawił się w poniedziałek. Akcja się już rozkręca i obiecuję, że kolejny będzie dłuższy i będzie w nim więcej akcji. 
Chciałabym poruszyć jeden temat, a mianowicie: 
Smuci mnie fakt, że nikt nie komentuje. Wiem, że nie mogę tego od Was tego wymagać ale wkładam w to dużo poświęcenia no i czasu. Chcę wiedzieć czy komuś się to w ogóle podoba. Jeśli sytuacja będzie się powtarzać zawieszę lub usunę bloga, a naprawdę nie chcę tego robić. Lubię pisać i mam mnóstwo pomysłów na dalsze rozdziały ale po co pisać skoro nikomu to się nie podoba ?


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 9.


- Jak się czujesz. kochana - ścisnęłam mocniej rękę przyjaciółki. Ta jedynie skinęła głową i zamknęła oczy. Westchnęłam głośno wypuszczając powietrze z ust. Jake nie odzywał się do mnie przez całą drogę. Wiem, że jest zły ale musi zrozumieć że jestem dorosła i będę robić co chce. Oparłam głowę o rękę Alex i przymknęłam oczy. Do moich uszu dobieg odgłos pochrapywania blondynki. Poderwałam głowę do góry i przeczesałam swoją blond czuprynę palcami. Mój brat wyszedł do sklepu jakieś piętnaście minut temu. Powinien już tu wrócić. Przecież market znajduje się za rogiem. Oparłam się wygodniej na krześle. Moje powieki stawały się coraz cięższe..
- Witam. Nazywam się Robert Walker i jestem nowym lekarzem prowadzącym panny Stepp - z błogiego stanu wybudził mnie lekarz wchodzący do pokoju. Wstałam z miejsca strzepując niewidzialne drobinki kurzu z moich spodni. Powoli podniosłam głowę. Moim oczom ukazał się przystojny blondyn o ślicznych, morskich tęczówkach. Chłopak uśmiechnął się szeroko ukazując swoje krzywe jedynki. Przeskanowałam go wzrokiem od dołu do góry ale moją uwagę przykuły oczy. Miał takie piękne morskie tęczówki. Utonęłam w nich. On chyba też, ponieważ nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
- Ja jestem Angel. Przyjaciółka Alex - otrząsnęłam się i odwzajemniłam uśmiech. Wyciągnęłam rękę przed siebie. Robert.. To znaczy Pan Walker uścisnął lekko moją dłoń. I znów zatonęłam w jego spojrzeniu.
- Przepraszam, przeszkadzam ? - jak poparzeni odskoczyliśmy od siebie kiedy po pomieszczeniu rozległ się głos, a potem śmiech mojego brata. Zażenowana spuściłam wzrok na swoje buty, które wydawały się teraz bardzo interesujące.
- Dzień dobry. Nazywam się Robert Walker. Jestem nowym lekarzem prowadzącym Panienki Alex - podszedł do rozbawionego i też lekko zmieszanego chłopaka. Wymienili się uściskami dłoni, tak jak my zrobiliśmy to przed chwilą.
- Miło mi. Jestem Jake, chłopak Alex - powiedział. - Kiedy będzie można zabrać Alex do domu ? - spytał pana Walker'a.
- Musimy zrobić jeszcze kilka badań. I jeśli wszystko będzie w porządku, powinna wyjść za około 3 dni - oznajmił, podchodząc do łóżka. Wreszcie odważyłam się podnieść głowę do góry. Stał nie cały metr ode mnie wpatrując się w jakąś maszynę. Wreszcie mogłam mu się przyjrzeć dokładniej. Miał na sobie białe skejty. Jego nogi zdobiły czarne rurki. Koszulka była koloru białego, a na nią był narzucony biały kitel. Na lewym nadgarstku widniał złoty zegarek.  Blond włosy były zaczesane do tyłu. Spuściłam wzrok na jego umięśniony tors. - Przepraszam ? - usłyszałam jego śmiech. No pięknie ! Kiedy ja mu się tak intensywnie przypatrywałam, on patrzył się na mnie z rozbawieniem w oczach. Głupia, głupia, głupia..
- Ja, um.. Ten.. - gubiłam się w słowach. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Jego śmiech wzrósł na sile, kiedy moje policzki zalała fala czerwoności. Pięknie, Angel skompromitowałaś się przed lekarzem. Przystojnym lekarzem.
- Panie Walker. Alex cały czas śpi, a jest już prawie 12. po południu. Dlaczego ? - i właśnie w takich momentach dziękuję Bogu, za to że wymyślił coś takiego jak starszy brat.
- Pacjentka jest bardzo zmęczona. Miała dzisiaj z rana kilka badań, także teraz odsypia.
- A mam jeszcze jedno pytanie: Co się stało z doktorem Chandelier'm * ? - spytał Jake.
- Poszedł na przymusowy urlop. A teraz przepraszam Was bardzo ale mam też innych pacjentów - oznajmił i ruszył w kierunku wyjścia z sali. Przed drzwiami odwrócił się i posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam, po czym wyszedł z pomieszczenia. Jake podszedł do łóżka i usiadł na krześle obok niego, uśmiechając się głupawo.
- Co ? - spytałam lekko skołowana jego dobrym humorem. Przecież jeszcze wczoraj był na mnie cholernie wściekły. On tylko pokręcił zrezygnowany głową.
- Kobieto podobasz mu się.

***

Otworzyłam drzwi od domu. Weszliśmy do środka i w tym momencie zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam do kieszeni spodni po urządzenie. Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam go do ucha.
- Tak, słucham ? - spytałam do słuchawki, ściągając przy tym buty.
- Czy rozmawiam z Angel Brown ? - spytał głos po drugiej stronie.
- Tak. O co chodzi ?
- Pani rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Bardzo nam przykro - zaraz, chwila. Co ?! Telefon wypadł mi z dłoni i z hukiem rozpadł się o panele. Moje ciało opanowała nagła fala dreszczy, a po chwili wybuchał niekontrolowanym płaczem. Upadłam na podłogę. Moi rodzice.. Moi kochani.. Oni.. Nie ! Przecież to nie możliwe ! To na pewno nie oni.. To jakaś pomyłka.. Tylko nie moi rodzice, moi najlepsi przyjaciele, moja rodzina. Nie..
- Angel, co się stało. Kto dzwonił ? - zdenerwowany Jake uklęknął tuż obok mnie.
- Oni.. Rodzice.. Oni.. - i kolejna fala łez i dreszczy przeszła przez moje ciało. - One nie.. - nawet nie mogłam tego wypowiedzieć. Słowa nagle ugrzęzły mi w gardle. Pojawiła się tam taka gula, którą próbowałam za wszelką cenę się pozbyć. - Nie żyją - wypowiedziałam te słowa, praktycznie nie otwierając ust. Nawet nie wiem czy chłopak je usłyszał.
- Co ?! Jak to ? - jednak je słyszał. Zaciągnęłam się powietrzem. Już otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, wytłumaczyć. Ale nie mogłam brakowało mi tchu. Moje serce bolało. Bolało z samotności i tęsknoty. To tak cholernie bolało. Mam dopiero 18 lat. Nie poradzę sobie sama. Nie dam rady bez nich. Byli moim jedynym oparciem... Brat przytulił mnie, lekko kołysząc. Chyba wiedział, że nie dam rady nic powiedzieć. Usłyszałam szlochanie. Nawet on płakał. - Wszytko będzie dobrze, tak. Damy radę..

***

- Mamo, tato. Gdzie jesteście ? - krzyknęłam kiedy schodziłam na dół.
- jesteśmy w kuchni, skarbie - usłyszałam słowa mojego ojca. Przyśpieszyłam kroku. Im bliżej, tym bardziej czuć zapach dochodzący z dołu. Tak bardzo kocham kuchnie mojej matki. A szczególnie jej jajecznice na zasmaszce z przypieczoną cebulką, którą sądząc po zapachu właśnie przyrządzała. Kiedy weszłam do pomieszczenia, nie myliłam się. Na blacie, na talerzach widniała porcja śniadania posypana koperkiem na środku. Jake z tatą zajajadali się, a rodzicielka zaparzała herbatkę. 
- Dzień dobry, mamusiu - podeszłam do niej i stanęłam na paluszkach, żeby móc pocałować ją w policzek. Ta nachyliła się, żebym go dosięgła, ponieważ jako siedmiolatka nie należę do najwyższych. 
- Dzień dobry, księżniczko - posłała mi uśmiech i wróciła do przygotowywania napoju. Nagle na mojej talii poczułam ręce, które podnoszą mnie do góry,a potem sadzają na kolanach mojego tatusia. Roześmiałam się głośno. 
- Ja też chcę całusa w policzek - wskazał na niego palcem. Szybko pocałowałam go i zeskoczyłam z jego kolan. Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam zajadać się jajecznicą. Była przepyszna. Z resztą jak zawsze. 
- Ja wychodzę do szkoły. Pa - Jake wstał od stołu i pożegnał się z rodzicami. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czubek głowy. Zawsze to robił. Zabrał plecak i wyszedł z domu. Wróciłam do jedzenia. Rodzice jak zwykle rozmawiali o planach na dziś. Ja zaś zastanawiałam się jaki dzisiaj będzie odcinek "Smerfów". Czy Gargamel wreszcie złapie te biedne stworzonka ? Czy smerfy znów uciekną, pokonają złego czarodzieja ? Oby tak. Spojrzałam na rodziców, którzy byli jakby za mgłą. Ich głosy stawały się coraz bardziej cichsze. Zaczęli powoli znikać. 
- Mamo ! Tato ! - poderwałam się z krzesła. Zaczęłam biegać w te i z powrotem szukając ich, gdy całkiem zniknęli. - Gdzie jesteście ?! Mamusiu.. Nie zostawiajcie mnie - usiadłam w kącie i zaczęłam płakać. Zostawili mnie. Samą. 
~*~
Otworzyłam szeroko oczy i gwałtownie usiadłam na łóżku. Spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej. 2:30. Teraz już na pewno nie zasnę. Nie dam rady. Moje oczy zaczęły zachodzić łzami. Zostawili mnie. Samą.

*****************************************************************
*Chandelier - nazwisko byłego lekarza prowadzącego Alex.

Witam, Was moi kochani w 9. rozdziale ! Nie dodawałam nic przez ponad dwa tygodnie. Obiecuję, że już będę dodawać je regularnie. Myślałam, żeby dodawać je w każdy poniedziałek. Co o tym myślicie ? 

Bardzo się stawałam. Ale tak uważam, że mi nie wyszedł. Rozdział sprawdzę dopiero jutro, ponieważ dziś już nie mam siły. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Liczę na Wasze opinie :) 

niedziela, 3 sierpnia 2014

Nowy wygląd !

Cześć i czołem ! Jak już pewnie zauważyliście jest nowy wygląd bloga ! Szablon został wykonany przez Natalie HS Dziękuję Ci bardzo Kochana ! To macie link do jej bloga Say Something. Naprawdę polecam ! 
Co do rozdziałów.. 9. pojawi się na pewno w tym tygodniu. Nie wiem kiedy dokładnie, ale się pojawi obiecuję, Wam to. :) 
Do następnego. 
Pozdrawiam !

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 8.

- Jak to co ? Byłam z nim na randce ! - krzyknęłam. Okej rozumiem, że się o mnie martwi, no ale bez przesady. Przyznam, że jeszcze dwa dni temu bałabym się przebywać z Ryan'em w jednym pomieszczeniu, ale dziś trochę go poznałam i nie jest taki zły.
- Randce ?! - jego dłonie zacisnęły się w pieści, a oddech przyspieszył.
- No to na spotkaniu. Jak wolisz - uniosłam ręce w geście obrony i ruszyłam do salonu. Po drodze ściągnęłam jeszcze buty i marynarkę. Podeszłam do kanapy i rzuciłam  się na nią.
- Zabroniłem ci się z nim spotykać ! - Jake stanął na przeciwko mnie z rękami założonymi na klatce piersiowej. Zmrużyłam lekko oczy w geście zastanowienia. Faktycznie zabronił mi się z nim spotykać, ale co z tego skoro i tak będę się z widywać.
- Przestań, okej ?! Głowa mnie boli - odparłam. Chwyciłam poduszkę i położyłam ją sobie na twarz.
- No nieźle zabalowałaś - prychnął pod nosem i oddalił się. Westchnęłam głośno ze zdenerwowania jak i z bólu. Nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Dzisiejszy tekst Ryan'a zupełnie zbiło mnie z tropu Nic tu się nie zmieniło. - Proszę, weź je - usłyszałam głos brata. Wzięłam poduszkę z głowy i spojrzałam na niego. W dłoni trzymał tabletki.
- Chyba nie chcesz mnie otruć ? - spytałam z uśmiechem. Chłopak tylko przewrócił oczami i spojrzał na mnie z "pod byka". - No już, już - patrzyłam się chwilę na lek tylko po to, żeby go bardziej zdenerwować. Jake westchnął już bardzo poirytowany. Zaśmiałam się pod nosem i połknęłam tabletkę.
- A teraz idź spać. Dokończymy jutro - mruknął.
-Ale Jake...
- Nie ma "ale". Już do łóżka ! - warknął. Posłusznie podreptałam na górę, do pokoju. Po zamknięciu drzwi podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie. Kiedy zamknęłam oczy widziałam te piękne zielone tęczówki, śliczny uśmiech i te dołeczki, i loki. Westchnęłam. Ja chyba naprawdę się zakochałam..

***
Strój Angel
Obudziłam się gdzieś około 10. Nie powiem trochę przysnęłam. Zerwałam się z łóżka, czego od razu pożałowałam. Chwyciła się za głowę i syknęłam z bólu. Już nigdy w życiu nie tknę alkoholu. Nigdy. Powoli wstałam zakładając kapcie i poszłam w stronę łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływająca po moim ciele trochę mnie odprężyła. Po przyjemnym prysznicu wytarłam swoje ciało jak i włosy. Owinęłam się ręcznikiem. Włosy owinęłam drugim. Weszłam do sypialni po coś do ubrania. Wybrałam dżinsowe szorty, brązową koszulkę. Do tego biżuteria. No i oczywiście sandały. Zrobiłam lekki makijaż i poszłam na dół. Po kuchni krzątał się mój brat. Co jak co, ale kucharz z niego jest najlepszy.
- Hej - przywitałam się z nim i zajęłam miejsce na blacie.
- Hej - bąknął zajęty doprawianiem jajecznicy.
- Przepraszam - powiedziałam ściszonym głosem, tak aby nie usłyszał
- Za co ? - zdziwiony odwrócił się w moją stronę. Usłyszał..
- Za wczoraj..
- Przestań. Wiem, że miałaś mi to wyjaśnić ale nie mam na to nastroju - odpowiedział. - Zaraz jadę do Alex. Jedziesz też ? - spytał podając mi talerz z idealnie zarumioną jajecznicą.
- Mhmm.. - mruknęłam z buzią pełną jedzenia. Jake udał się do swojego pokoju,a ja mogłam w spokoju zajadać się pysznym śniadaniem. Po zjedzonym posiłku naczynia ułożyłam w zmywarce. Poszłam do salonu. Ledwo c usiadłam na kanapie usłyszam jak chłopak schodzi po schodach.
- Gotowa ? - usłyszałam wołanie z przed pokoju.
- Tak.
___________________________________________________________

Jest nowy rozdział. Wiem, że miało mnie nie być w tym tygodniu, ale plany się trochę po zmieniały. Do kuzynek jadę za tydzień, a nad może chyba też za tydzień lub za dwa. 

Jeśli chodzi o rozdział, to jest nie sprawdzony. Błędy poprawię jutro, ponieważ jetem już zmęczona. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze w tym tygodniu wstawić kolejny. 


                                                              Przeczytałeś=Skomentuj !